Wróciłam z rozpoznania w terenie. Kupiłam trochę jabłek, czekoladowych batoników i sok pomarańczowy, który popijałam w drodze powrotnej. Wzięłam także sok z czarnych porzeczek dla cioci, która lubi kwaśne owoce.
Ledwo przekroczywszy próg kuchni, usłyszałam dzwonek do drzwi. Jako, że moja opiekunka była akurat w łazience, szybko położyłam zakupy na stole i z powrotem podeszłam do drzwi. Otworzyłam je szybkim ruchem i moim oczom ukazała się wysoka blondynka. Miała błękitne oczy i wyglądała na starszą ode mnie.
- Witaj! Ty jesteś Diana, prawda? - zapytała przyjaznym głosem. Pokiwałam głową w odpowiedzi. Musiała zauważyć moje zdziwienie, bo dodała: - Twoja babcia mi o tobie opowiadała. Nazywam się Anamika.
- Cześć - uśmiechnęłam się. - Wchodź!
Dziewczyna przekazała w moje ręce ciasto, które przyniosła ze sobą. Wzięłam je i wskazałam kierunek do salonu. Powiedziałam Anamice, żeby usiadła na sofie i poprosiłam ją o poczekanie na mnie. Udałam się do kuchni, gdzie pokroiłam pachnący wypiek i położyłam jego kawałki na dwóch talerzykach. Do szklanek nalałam wody. Wszystko to, wraz ze sztućcami, położyłam na tacy i wróciłam do, czekającej na mnie, nowej znajomej. Na stoliku przed nią ustawiłam wszystko, co przyniosłam, a tracę odłożyłam obok.
Zapanowała cisza, spowodowana zastanawianiem się nad tematem rozmowy. W końcu Anamika odchrząknęła i powiedziała:
- Bardzo ładnie urządzony salon.
- Dziękuję - odparłam z ulgą. Nie na mnie przypadł trud rozpoczęcia rozmowy. Nie czułam się w tym za dobrze.
- Kto go tak wystroił?
- Moja mama.
- Musi mieć niezły gust.
- Tak, miała - potwierdziłam, wzdychając smutno.
- Przykro mi...
- Nic nie szkodzi. Przecież o tym nie wiedziałaś. Może zmienimy temat? - zaproponowałam po kolejnej chwili milczenia. - Mieszkasz po drugiej stronie ulicy, prawda?
- Tak. W tym pomarańczowym domu na przeciwko.
- Od kiedy tutaj mieszkasz?
- Odkąd skończyłam roczek. Wcześniej mieszkaliśmy w Niemczech.
- Ja jeszcze wczoraj mieszkałam z ojcem w Indiach, a teraz tu nas niego czekam.
- Będziesz tu tak zupełnie sama? - W głosie Anamiki usłyszałam coś pomiędzy ciekawością a zdziwieniem. Pokręciłam głową.
- Nie. Jest ze mną ciocia.
Dziewczyna pokiwała głową. Nagle spojrzała na zegarek i zerwała się z miejsca.
- Muszę wracać! - krzyknęła. - Powiedziałam mamie, że wrócę za chwilę! Bardzo dziękuję za gościnę! - Już chciała wyjść z pokoju, gdy nagle sobie coś przypomniała. Zwróciła się w moją stronę. - Mama powiedziała, żebym zaprosiła was jutro na obiad. Przyjdziecie?
Kiwnęłam głową.
- A więc do jutra!
- Cześć - odpowiedziałam. Już jej nie było.
- Kto to był? - usłyszałam głos dochodzący z kierunku schodów na piętro.
- Sąsiadka - odpowiedziałam. - Zaprosiła nas jutro na obiad. Idziemy?
- Jak otrzymałyśmy taką propozycję, to warto skorzystać - usłyszałam w odpowiedzi. Z tonu głosu mogłam wywnioskować, że ciocia się uśmiechnęła. - A teraz chodź i zjedz naleśniki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz