poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Chapter V

Obudziło mnie łaskotanie w stopy. Otworzyłam zaspane oczy, po czym spojrzałam w dół, lekko podnosząc głowę. Tuż przy moich stopach zobaczyłam rudego kota. Na szyi miał czarną obróżkę z dobrze mi znanymi, zielonymi kamyczkami.
Witaj. Jestem Ramon. 
Gdy usłyszałam głos w mojej głowie, rozejrzałam się po pokoju, sądząc, że zobaczę kogoś obcego. Nie zobaczyłam nikogo, więc spojrzałam na zegarek i z powrotem opadłam na poduszkę, gdyż była godzina piąta rano.
Ej, nie zasypiaj!
Znowu usłyszałam ten sam, chłopięcy głos. Tym razem spojrzałam na kota. Siedział obok mojej gołej stopy i patrzył się na mnie swoimi szarymi oczami. Miałam wrażenie, że to on do mnie mówi, lecz wypchnęłam to z głowy, tłumacząc za wcześnie przerwanym snem.
Nie no... Czemu znowu chcesz zasnąć? A ja tu specjalnie biegłem, gdy poczułem nowy sygnał...
Z prędkością światła zerwałam się z łóżka. Teraz miałam pewność, że to kot do mnie mówił. Tylko dlaczego?
- Eee... Kim jesteś? - zapytałam, patrząc prosto w oczy kota, które przeszywały mnie inteligentnym spojrzeniem.
Jak już mówiłem; jestem Ramon. I jestem kotem. Chociaż... A zresztą... i tak wyglądam teraz jak kot...
- Czemu... Jakim cudem do mnie mówisz?
Używam telekinezy. Ty też to potrafisz.
- Eee... wątpię... A więc co tu robisz... Ramonie?
Poczułem sygnał nowego posiadacza pierścienia. Tym razem był dużo silniejszy od poprzednich, więc postanowiłem sprawdzić, kto za to odpowiada. No i znalazłem ciebie, a jako, że spałaś, poczekałem aż się obudzisz.
- Aha... A możemy przeprowadzić tą rozmowę później? Jestem śpiąca i mój umysł nie do końca wyrabia z tym wszystkim.
Okey - zgodził się kot. Po chwili ułożył się wygodnie w nogach mojego łóżka i zasnął. Chyba też był zmęczony, skoro przystał na mą propozycję. Albo po prostu przyznał mi rację z tym niewyspanym umysłem. Cokolwiek nim pokierowało, postanowiłam wziąć z niego przykład i już po chwili z powrotem spałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz